Drugi sierpnia 2017 roku. Szósty dzień regat. Ostatni. Przed nami dwa decydujące wyścigi Mistrzostw Świata Lasera w kategorii do dwudziestu lat.
Zajmuję aktualnie 4 pozycję. 6 punktów straty do 3 miejsca. Jednak przy rozegraniu obu wyścigów dochodzi kolejna „odrzutka” – drugi najgorszy rezultat nie będzie klasyfikowany. Już na tym nadrabiam 9 punktów! Jedyne (a może i aż?) co muszę zrobić to popłynąć dwa dobre wyścigi i kontrolować przeciwniczki.

Warunki tego dnia na akwenie w belgijskim Nieuwpoort podobne do tych, na których się wychowałam – kierunek wiatru południowy, czyli od brzegu. Mała fala, dużo zmian wiatru, czyli wszystko co przez lata szkoliliśmy na jeziorach.  Osobisty test z tego ile pamiętam z takiego rodzaju żeglugi, ale przede wszystkim test głowy – wytrzymać ciśnienie, okiełznać stres i co by się nie działo, gonić!

Pierwszy wyścig zaczął się dla mnie typowo słabym startem, jednak waga sytuacji jest zbyt duża i trzeba nadrabiać i próbować ugrać jak najwięcej. Miejsce po miejscu, cierpliwie. Warunki zmienne – łatwo stracić, łatwo zyskać. Po ogromnym pościgu na mecie melduję się na 9 miejscu! Najgroźniejsze rywalki tuż za mną, lub niewiele przede mną. Emocje ogromne. Ostatni wyścig zadecyduje o wszystkim. Mam komfort psychiczny, bo aby skończyć mistrzostwa na trzeciej pozycji mogę dopłynąć nawet 5 miejsc za Urugwajką, a 6 miejsc za Francuzką.  By wyprzedzić Niemkę, muszę być 6 miejsc przed nią. Nie mogę za dużo kombinować, plan to popłynąć spokojnie, mądrze wyścig. Siła wiatru zaczęła się wzmagać. Warunki balastowe. Tego dnia powiedziałam sobie, że nogi nie mogą mnie zaboleć! Na szczęście dla mnie od samego początku wyścigu utrzymywałam się w czołówce. Przeciwniczki blisko mnie. To dobrze, mam kontakt. Ale to co się dalej wydarzyło zaskoczyło nawet mnie. Dobrze odczytane zmiany wiatru i na górnym znaku jestem na trzeciej pozycji! Atakuję rywalki i prowadzę wyścig! Z emocji sama zaczynam siebie uspokajać: „Magda, oddychaj!” Na regatach tej rangi nikt nie odpuszcza. Francuzka zaczęła atakować. Podjeżdża, krzyczy i walczy. Kalkulując szybko stosunek ryzyka i korzyści pozwalam jej płynąć, bo wiem, że drugie miejsce na mecie zapewni mi brązowy medal. Ostateczny kolor zależy od tego na jakim miejscu dopłynie Niemka. Niestety melduje się na mecie czwarta, co oznacza, że to ona kończy regaty ze srebrem. Ja zadowalam się brązowym medalem! Ale szczęście jest ogromne! Po trudnym roku, pełnym niepewności, szlifowania formy, nauki niektórych manewrów od zera wracam na podium Mistrzostw Świata! Pływało mi się przez ten tydzień rewelacyjnie! Nie obyło się bez bezsensownych wpadek ale taki jest sport. Na pewnym etapie regat myślałam, że szanse na medal przepadły. W tamtym momencie przede wszystkim musiałam zacząć czerpać radość z samej rywalizacji i żeglowania, a zapomnieć o wyniku. Jak to często bywa – zadziałało! Równe miejsca w czołówce wyścigów sprawiły, że wróciłam do gry. Ale co najważniejsze –  wygrałam ten pojedynek i dołożyłam kolejny brąz Mistrzostw Świata do swojej kolekcji. Za rok mam nadzieję poprawić ten wynik! Bo medal cieszy ogromnie, ale jednak każdy marzy o tym złotym. I na pewno o niego zawalczę!

Za tym medalem stoi praca i zaangażowanie wielu osób. Bardzo dziękuję swojemu trenerowi Bartkowi Szotyńskiemu za cierpliwość do mojej osoby i wiarę we mnie, kiedy innym jej zabrakło. Ponadto wielkie podziękowania dla klubowego trenera Mirka Laskowskiego, którego bezinteresowna pomoc była dla mnie niezastąpiona. Dziękuję klubowi, trenerowi przygotowania motorycznego Jarkowi Protasewiczowi, Związkowi Żeglarskiemu za ogromną pomoc na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim dziękuję mojej wspaniałej rodzinie za niekończące się wsparcie!

Przede mną prawie miesięczna przerwa od żeglowania, by potem ruszyć intensywnie jak jeszcze nigdy dotąd. Kolejnymi regatami są wrześniowe Mistrzostwa Polski Seniorów, a w październiku start w regatach z cyklu pucharu świata w Japonii.

Tekst: Magda Kwaśna

Foto: materiały organizatora